Napisane przez: annajamaica | 18 września, 2012

Rachunki

Niestety, od tego uciec się nie da. No chyba, że mieszka się w jakimś gettcie i np, nielegalnie podłączy się do  sieci energetycznej. Pisałam co nieco o tym w artykule pt. Duduś na barykady -epilog. Wypadałoby zrewidować powiedzenie ‘Polak potrafi’, bo Jamajczyk zdecydowanie potrafi lepiej, to kombinator pierwsza klasa.

nigdy nie mogę się nadziwić jak elektrycy w tej plątaninie kabli mogą się połapać. (a są miejsca na ziemi gdzie jest gorzej! )

Za straty, elektrownia – monopolista jakim jest JPS (Jamaica Public Service), karze podwyżkami prawych obywateli regularnie płacących swoje rachunki.

JPS w MoBay

Skoro od prądu zaczęłam, to kontynuuję.

Żeby zostać wpisanym w poczet klientów elektrowni, należy pobrać od najemcy list, z którym następnie udamy się do biura obsługi klienta. Tam, po wypełnieniu formularza i udzieleniu odpowiedzi na jakieś tam pytania urzędnika, zostaje wszystko wprowadzone do systemu, a my powiadomieni o tym kiedy prąd do gniazdek popłynie.

Oto jak wygląda rachunek za prąd:

Lepiej nie zwlekać zbyt długo z płatnością, bo odetną, a za ponowny przyłącz sporo się płaci. No i nie wiadomo ile trzeba czekać, żeby w domu znowu zaświeciło. Wpłata zaległych należności nie jest równoznaczna z podjęciem natychmiastowych kroków celem przywrócenia delikwentowi prądu.
Najpierw dostaje się esemesowe powiadomienie o tym, że rachunek gotowy i że opiewa na taką i taką sumę. Gdy mija termin płatności, dostaje się esemesowe upomnienie i ostrzeżenie, że jeśli nie ureguluje się opłaty, to dopływ prądu zostanie odcięty.

Nie zdarzyło nam się zalegać tak długo, by doszło do tego, byśmy musieli wyciągać świeczki.

licznik w przydrożnym barze ( w drodze do Negril )

Woda

Za to zdarzyło nam się, że odcięli nam wodę. A było tak…

Po ponownej przeprowadzce do stolicy, czekały nas znowu, tak nielubiane przez nas formalności z prądem, telefonem i internetem. A to dlatego, że z obsługą klienta i publicznymi usługami tu różnie bywa.
Przyzwyczajeni w Montego Bay do tego, że woda wliczona była w koszta czynszu, założyliśmy że w nowo wynajętym miejscu też panują podobne zwyczaje. Nie poinstruowano nas inaczej. Woda leciała, rachunki żadne za wodę nie przychodziły, więc nic nie wskazywało na to, że mogło być inaczej.
Aż tu któregoś dnia, wody nie ma i nie ma. Nie zaczęliśmy jeszcze niczego niecnego podejrzewać, bo był to okres suszy w stolicy i panowały znaczne ograniczenia w dostawach wody. Wodę racjonowano, leciała tylko w określone godziny, a czasem nawet i określone dni, gdy bywało już z zapasami wody aż tak źle.

oczko wodne u podnóża góry to zbiornik wody pitnej

No, ale jakoś ta przerwa się przedłużała i zaczęliśmy coś podejrzewać. Sprawdziliśmy kurki w pomieszczeniu, gdzie się pierze ręcznie ( każdy dom, każde osiedle coś takiego tu ma; wierzy się że porządnie można wyprać tylko w rękach! )- i kurcze, tam woda leci.
Nastawialiśmy ucha i wytężaliśmy słuch gdy podsłuchiwaliśmy sąsiadów – czy czasem nie usłyszymy że myją garnki, albo biorą prysznic; szczególnie ci zza ściany, bo zawsze mają otwarte wszystkie okna i drzwi więc słychać co się u nich dzieje. No i faktycznie usłyszeliśmy plusk wody, dochodzący z sąsiadowej łazienki.
Ożesz…co jest grane!?
Mąż poszedł na zwiad do oddźwiernego, tzn stróża, który otwiera bramę wjazdową do osiedla. Wrócił z misji wywiadowczej z informacją, że woda w czynsz wliczona nie jest i że stróż wpuścił pracowników wodociągów niedawno. To pewnie wtedy zakręcili nasz główny zawór.
Mąż dał dobrego nura w czeluście skrzynki na listy i na dnie znalazł dobrze przymurszały stary rachunek za wodę….

Podniósł lament, że łoooj ileż to my się naczekamy na tę wodę, bo o wodociągach to krążą legendy, jako o najgorszej instytucji publicznej. Wszystko tam u nich trwa wieki całe.
Rachunek i opłata za ponowny przyłącz uiszczona, mogliśmy już tylko czekać. No i jeździć na drugi koniec miasta do Szwagierki nr1 żeby się wykąpać 🙂
Na szczęście nie czekaliśmy długo i woda pociekła. Teraz pilnujemy rachunków za wodę.

Pragnę nadmienić, że woda w kranach jest zdatna do picia. Ja od początku mojego pobytu na Jamajce taką głównie pijam i nigdy nic mi się nie stało.

Gaz

Jamajka nie jest zgazyfikowana, rurociągów żadnych tu nie ma 🙂
W kuchni są albo kuchenki na prąd albo kuchenki gazowe. Obok gazowej kuchenki trzeba wtedy zrobić miejsce na butlę. Oczywiście są odpowiednie firmy, które – gdy gaz w butli się skończy to dowiozą. Można też samemu butlę wymienić. W wyznaczonych punktach, w Kingston są to niektóre stacje benzynowe, zamienia się butlę pustą na pełną.

butla z gazem w handlu obwoźnym hotdogów ( my stoimy w kolejce po kurczaka, w czasie obchodów 50-lecia)

W Polsce wodę w kranie podgrzewa gazowy piecyk. Na Jamajce do tego służy bojler na prąd, o ile takowy się zamontuje. Nowsze budynki zaopatrzone są w baterie słoneczne, które grzeją wodę. Starsze, jak ten w którym mieszkamy, takiego luksusu nie mają. Jest zatem tylko jeden kurek w kranie 🙂
Woda faktycznie zimna leci tylko zimą kiedy doświadczamy tzw. zimnego frontu – gdy śnieży w USA i dowieje to do nas.
A tak to woda w rurach się nagrzewa i zawsze jest letniawa, chłodniejsza wieczorem i wczesnym rankiem, a prawie ciepła w południe.

Telefon

Operatorzy sieci komórkowych to Digicel i Lime. Był jeszcze Claro, ale został wchłonięty przez Digicel. Właścicielami Digicel’u są Irlandczycy.

Wiadomo, można mieć telefon na kartę albo na abonament. Najpopularniejszą siecią jest Digicel. Wydają kupę pieniędzy na marketing, co najwyraźniej działa. Ich reklamy  są zawsze skoczne, melodyjne, z hasłami zapadającymi w pamięć.

Konkurentem Digicel’a jest Lime ( dawniej Cable & Wireless). Oprócz sieci komórkowej, można u nich zamówić telefon stacjonarny i internet.
O wodociągach, że się ślimaczą, słyszałam nie raz od męża. Ale dla mnie gorszym niż wodociągi okazał się operator Lime, najpierw znany mi pod nazwą C & W.
Mieszkając w Mobay, mąż wybrał się i złożył wniosek o telefon stacjonarny i internet. Po bez mała dwóch miesiącach czekania i regularnych ponagleniach, wyczerpała nam się cierpliwość i poszłam ja złożyć drugi wniosek, że niby jak mnie zobaczą to zadziałają 😉
Krótko po złożeniu drugiego wniosku, przyjechała ekipa ale w odpowiedzi na pierwsze zgłoszenie i tylko dlatego, że szczęśliwym trafem mąż spotkał kolegę, który w tej nieszczęsnej telekomunikacji pracował, więc nam pociągnął za odpowiednie sznurki.

Poza tym, gdy mocno popada, to internet często zachowuje się tutaj jak Józek z piosenki Bajmu, pojawia się i znika. Śmieję się zawsze wtedy i mówię, że internet wraca do normy po tym jak jakieś kable przeschną.
Czsem linia pada, bo złodzieje kradną kable….

Choć, muszę przyznać, że w porównaniu z latami ubiegłymi, ostatnio obsługa klienta znacznie się poprawiła.

Jeśli ktoś Lime’u nie chce, to telefon stacjonarny i internet może zamówić sobie u firmy pt. Flow.

U Flow  zamawia się głównie kablówkę. W Kingston jest jeszcze kablówka pt. Telstar http://www.telstarjamaica.com/

Rachunki można opłacić albo w ‘Paymaster’ albo w ‘Bill Express’.

( źródło: internet)

Znaleźć je można, albo jedną albo drugą firmę, na terenie prawie każdego supermarketu. W jakimś miejscu sklepu jest wydzielona przestrzeń na kamerlik z okienkiem.
Ja najczęściej robię opłaty w Paymaster przy Sovereign Centre. To osobne pomieszczenie.

( zdjęcie pobrano ze strony sovereign centre)

Tak wyposażona, idę płacić…

…tak wygląda jamajska inflacja.
Portfel mam pełny stówek i pięćdziesiątek oraz monet, których nikt nie chce. Płacenie dużą ilością monet traktowane jest jako złe maniery.
Ale ja udaję, że o tym nie wiem, i przy każdej nadarzającej się okazji, staram się je upłynnić. Bo do banku mi się nie chce specjalnie jechać, żeby monety zamienić na banknoty. Jedynie raz w tygodniu, w wyznaczony dzień taką transakcję można przeprowadzić.
Nie wiem co zrobić ze słoikiem jednodolarówek…

Mały arkusz kalkulacyjny.
2 osoby, niehulaszcze:
– prąd: jmd (plus minus) 2000
– woda: jmd (ostatnio tajemniczo i bez żadnych wyjaśnień i wcześniejszych zapowiedzi, a nic innego i nowego nie robimy – rachunek za wodę skoczył o 100%) 1500
– telefon stacjonarny i internet: jmd 3800

Ci, którzy mają i używają: kuchenkę na prąd, bojler do podgrzewania wody i klimę…..płacą niebotyczne sumy za elektryczność. Czasem słyszę jak stoję w kolejce do zapłaty, jmd 30 000. To pewnie burżuje jacyś z hacjend.

I jeszcze jedno. Musimy trzymać rekę na pulsie, bo nierzadko zdarzało i zdarza nam się, że rachunki trafiały do skrzynki po terminie płatności. I nie wiem czyja to wina, zainteresowanych firm czy poczty jamajskiej. Mimo praktyk operacyjnych jakie pamiętam z dzieciństwa (głośne walenie stemplem i zapisywanie transakcji w wielkim zeszycie formatu A4), na lokalną pocztę raczej nie narzekam, paczki i przesyłki dochodzą, nic nie ginie, w miarę na czas…. więc nie wiem na kogo wskazać palcem.
Jeśli rachunków nie ma, to dzwoni się na infolinię, spisuje stan liczników, bierze się stary rachunek i idzie płacić. Trzeba tylko wtedy poinformować gościa w okienku, ile się płaci.


Odpowiedzi

  1. może było to gdzieś wcześniej, ale mimo to spytam: jaki jest przelicznik waluty? ile mniej więcej w złotych wynoszą te rachunki? 😉

    • Przyznam się, że musiałabym sprawdzić kondycję złotego, tzn jego stan w stosunku do dolara amerykańskiego.

      Podam tak:
      1 USD = 90 JMD

      ( jeszcze nie tak dawno, ten przelicznik wynosił 1usd – 86jmd )

      Inflacja postępuje szybko, więc ten kurs pewnie niedługo ulegnie zmianie.

      …Jamajka się pogrąża…

      • jak tak sobie przeliczyłam, to w porównaniu do Polski podobna cena

  2. Tak sobie czytam twoje wpisy. Chyba nielekko się tam żyje. Choć pewnie słońce i morze rekompensują pewnie brak wygód, jakie mamy w Europie w standardzie.

    • ano, prowda.
      Ale po jakimś czasie czlowiek przywyka i te realia stają się codzienną rzeczywistościa i rutyną.

  3. chętnie bym tam uciekł, męczy mnie i boli życie w tym kraju… roboty się nie boję, marznąć bym nie marzł, a i z brakiem szacunku bym sobie radził no bo biały bym był po za tym nie rozumiał bym słowa 🙂 marzenia…. zostaje mi walczyć by wytrzymać w tym spaczonym świecie… Pozdrawiam Cie!

    • 🙂 ano, nigdzie nie ma lekko. Ja też chętnie bym wróciła, a nie tylko wpadła z wizytą.

      Pozdrawiam również i wpadaj tu do mnie od czasu do czasu.

  4. wiesz.. nawet najwspanialsze wygodne życie zamienił bym na spokój psychiczny… nie moge go odnaleźć, męczy mnie głupota, zawiść wszechogarniające skur*ysyństwo…nie wiem gdzie uciekać… jak się ratować… bo jak grać czysto kiedy wszyscy inni brudzą…

    • uciekniesz od jednego, wpadniesz w drugie bagno. Każde miejsce ma swoje pułapki, problemy, ciemne strony. Jamajka absolutnie wolna od tego nie jest. Trzeba chyba sobie jakiś osobisty wentyl znaleźć, wymyśleć, żeby nie zwariować. Ja na Jamajce nauczyłam się cierpliwości i takiego troche ich nastawienia ‚ok, no problem’ – nawet jak jest problem; zauważałam komizm sytuacji i komentowałam to ‚no nie, to chyba tylko tutaj możliwe’.


Dodaj komentarz

Kategorie